Slide 7

Aktualności RELACJI BLISKOŚĆ. O DZIECIACH I TEATRZE – WYKŁAD OSOBISTY Weroniki Idzikowskiej

BLISKOŚĆ. O DZIECIACH I TEATRZE – WYKŁAD OSOBISTY Weroniki Idzikowskiej

BLISKOŚĆ. O DZIECIACH i TEATRZE – WYKŁAD OSOBISTY Weroniki Idzikowskiej

Jest takie pytanie, które jak stary znajomy towarzyszy nam w życiu – zwłaszcza, kiedy opuściliśmy mury szkół, uniwersytetów. To pytanie brzmi bardzo zwyczajnie: Czym się zajmujesz? Pytanie z rodzaju pospolitych, żywcem wyjęte z kwestionariusza osobowego. Nie lubię na nie jednak odpowiadać. Nie znam wciąż języka, który właściwie opowiedziałby o tym, czym się zajmuję. Prowadzę zajęcia teatralne? Nie, to nie wyczerpuje sprawy. Tworzę teatr? Też nie, mogłabym go jedynie współtworzyć, może współdzielić. Najbliższe – choć nie mogę być pewna – jest: spotykam się z ludźmi w teatrze.  

Spotykam się na przykład z Anią. Ania ma dwanaście lat, zespół Downa, kolekcję spinek i afazję. Na naszych spotkaniach mówi wyłącznie swoje imię. O ile mówi. Ale gdy tańczy, śmieją się jej oczy albo odpływają gdzieś daleko – może w tę stronę, którą James Matthiew Barry nazwał kiedyś Nibylandią. Wątły i bardzo wysoki dwunastolatek to Kamil. Kamil nie ma ojca, mieszka z mamą i jej depresją. Kiedy mówi do nas na scenie, to jakby przelewał się ocean: głos faluje między krzykiem a szeptem, jest w tym coś dzikiego, a jednocześnie wiemy, że to niesie spokój. Kamil uwielbia wchodzić w różne role, „pobyć przez chwilę kimś innym i zobaczyć, czy tak się da” – mówi. Ernest jest jedynakiem, wrażliwym, czułym, niepewnym siebie. Tyle tego świata ze wszystkich stron świata. To może przytłaczać. Ma dziesięć lat. I zawsze wzrok ściągnięty do dołu, kiedy kogoś nie zna. W naszej grupie patrzy wszystkim prosto w oczy. Zakładam, że się nie boi. Karolina poszła ostatnio sama do sklepu. Ma jedenaście lat i wszechogarniające poczucie wstydu schowane w kieszeni. Poszła do sklepu i kupiła chipsy. Serio. Te, które chciała. Ostatnie dwa tygodnie spędziła w grupie teatralnej razem z innymi dziećmi. Jej mama pisze smsy, że Karolina patrzy na świat odważniej. Stara się patrzeć na świat odważniej. Albo przynajmniej tak, jak ma na to ochotę.

Dzieci, z którymi spotykam się w teatrze, nie wiedzą, że prowadząca zajęcia trzydziestoparoletnia kobieta była kiedyś bardzo nieśmiałym dzieckiem, które wychowywało się w całym spektrum emocji: od zachwytów i radości przez smutek i rozczarowania po niepokój, czasem strach. Być może empatycznie przypuszczają, że doświadczenie samotności, niezrozumienia, nie było jej obce. Ale wiedzą, że na naszych spotkaniach, ich lęki, samotność i wątpliwości zostaną zauważone. Tak samo jak ich plany i nadzieje. Miłości i wzruszenia. Wściekłość. To wszystko przychodzi razem z nami do teatru i ma tam swoje miejsce. Tak, jak potrzebowała miejsca dla siebie nieśmiała dziewczynka, którą kiedyś byłam. Teatr nie ocenia, nasza praca w teatrze, nasze spotkania w teatrze nie polegają na ocenianiu kogokolwiek. Przede wszystkim polegają na zbliżaniu się do siebie samych. I na doświadczaniu, na spotkaniu innych.

Jak to robimy? Jak to robicie?

W teatrze opowiadamy historie. Poprzez teatr opowiadamy historie. Także te codzienne, zwykłe, czasem piękne, a czasem bardzo trudne, na dobranoc wsuwane pod łóżko. Teatr to sposób opowiedzenia naszego świata.

O tym mówiła Olga Tokarczuk w swoim wykładzie noblowskim:

„(…) świat jest stworzony ze słów. To, jak myślimy o świecie i – co chyba ważniejsze – jak o nim opowiadamy, ma więc olbrzymie znaczenie. Coś, co się wydarza, a nie zostaje opowiedziane, przestaje istnieć i umiera. Wiedzą o tym bardzo dobrze nie tylko historycy, ale także (a może przede wszystkim) wszelkiej maści politycy i tyrani. Ten, kto ma i snuje opowieść – rządzi.”

I dalej:

„Dziś problem polega – zdaje się – na tym, że nie mamy jeszcze gotowych narracji nie tylko na przyszłość, ale nawet na konkretne „teraz”, na ultraszybkie przemiany dzisiejszego świata. Brakuje nam języka, brakuje punktów widzenia, metafor, mitów i nowych baśni.”

Brakuje nam także łagodności wobec czasu. Po to, by zatrzymać się w codziennej gonitwie i zatopić w myślach, zrozumieć sens kolejnych kroków albo zgodzić się na ich ekscytującą niekiedy nonsensowność. I zobaczyć, co napotkamy po drodze.

Teatr może dać nam czas.

W tym sensie teatr jest bliski dzieciom.

Za Januszem Korczakiem powtórzyć można, że dzieci są tu i teraz, to one – zawładnęły czasem. Nie dorośli, którym zdaje się, że rządzą światem, a którzy jedynie nanizujemy paciorki kolejnych lat na bieg życia, czasami, z nostalgią lub wstrętem, odwracając się do tyłu w poszukiwaniu utraconego czasu. Powtórzę: nie-dorośli. Dzieci mają czas – nie dlatego, że są dziećmi i horyzont ich przyszłości rozpościera się daleko przed nimi. Nie dlatego, że przyszłość należy do dzieci. Przyszłość nie należy do nikogo. To zwodnicze wierzyć, że mamy ją w swoich rękach. Nie sądzę, że dzieci w to wierzą. Może dzieci wcale nie potrzebują o tym myśleć. Kiedy bawią się w dom na drzewie, nie myślą o tym, że kiedyś będą drzewa rugować z ziemi i stawiać z nich domy. Nie myślą także o tym, że zbliża się zmierzch i pora iść do łóżek. Dzieci szanują czas i czerpią z niego to, co najlepsze: jego esencję, jego skupienie, jego gęstą obecność, jego organiczność i bliskość.

Teatr może być bliski dzieciom także z innego powodu: dzieci snują opowieści. Tworzą swoje baśnie. Włoski filozof Giorgio Agamben w „Profanacjach” pochylił się nad tą kompetencją dzieci, o której brakuje słowa we wszystkich rozporządzeniach dotyczących kluczowych kompetencji przyszłości, tego, co może sprawić, że odnajdziemy się w świecie, jakikolwiek by on nie był za dwadzieścia, trzydzieści lat. W żadnym z naszych rządowych i unijnych dokumentów nie ma słowa na temat tej niezwykłej kompetencji, która pomaga nam przetrwać. Dzieci potrafią czarować – oswajać świat za pomocą nazw i czynić go sobie w ten sposób bliskim.

Agamben pisał:

„Oprócz jawnej, użytkowej nazwy każda rzecz posiada imię ukryte; wezwana nim, musi odpowiedzieć na apel. Być magiem, to znać prawdziwe imiona i umieć się nimi posługiwać. (…) magia [jednak] nie polega na znajomości, ale na odczarowywaniu imion. Dlatego też dzieciom największą radość sprawia wymyślanie tajnego języka. Ich smutek nie bierze się z nieznajomości prawdziwych, magicznych imion rzeczy, lecz stąd, że nie potrafią uwolnić się od imion, które im zostały narzucone.”

W „Pigmalionie” Georga Bernarda Shaw, Eliza Doolittle, młoda i uboga kwiaciarka z Covent Garden, uczy się języka salonów i ogłady, której wymaga ta część społeczeństwa, która z jakichś powodów uznaje siebie za sytuowaną wyżej. Biedna Eliza, córka śmieciarza, zostaje nauczona języka, który nie jest jej własnym – języka nowych konwenansów i oczekiwanych gestów. Odgrywa ten teatr i nie zostaje rozpoznana. Ci, przed którymi gra, których portfele nie zioną pustką tak jak jej kieszenie, są przekonani, że jest członkinią ich grupy społecznej. Biegle włada ich gestami i pozami, mimiką i językiem. Lecz nie jest to jej teatr. To teatr, rola, którą jej narzucono, do której nie zaproszono, ale którą dla niej skrojono, po to by ją zmienić. By ją dopasować. To nazwy, których nie zna i które nie są prawdziwe.

Ilekroć myślę o tej historii, myślę o dzieciach wokoło nas.

Myślę o Jakubie, dziewięciolatku, który na każde pytanie o to, jakie jest jego zdanie, odpowiada: „Nie wiem”. A kiedy siedzimy we dwoje w przerwie na jedzenie i pytam, czy nie chciałby sam wymyślić postaci, w którą się wcieli, mówi: „Chciałbym, ale nie wiem jak”. I że wydaje mu się, że dzieci nie mogą mieć dobrych pomysłów. Zanim wymyśli swoją postać, długo odkurzamy jego wiarę w siebie i w to, że jego pomysły mają wartość. I kiedy w końcu któregoś dnia mówi na naszym spotkaniu, że chciałby być Lewandowskim, to naprawdę nie ma znaczenia, że wszyscy chcą być Lewandowskim; znaczenie ma to, że kiedy to mówi, to rodzi się w nim nadzieja. A kiedy inni poklepują go po plecach i mówią „spoko, stary” z aprobatą, bo u nas w grupie Lewandowski ma znaczenie, to Kuba robi się jak balon i pęka z radości. I naprawdę wciela się potem w rolę piłkarza – z jego doświadczeniem wysiłku i pracy.

W 2018 roku podczas styczniowego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos Jack Ma, twórca e-handlowego imperium Alibaba, przekonywał, że wszystko, czego uczymy, powinno być możliwie jak najdalej od tego, czego mogą nauczyć się maszyny: „Nauczyciele muszą przestać przekazywać wiedzę. Musimy uczyć dzieci czegoś unikatowego, żeby maszyny nigdy nie mogły za nami nadążyć. W ten sposób za trzydzieści lat dzieci będą miały jakieś szanse”.

Czego nie potrafią maszyny? Maszyny nie odczuwają autentycznych emocji – nie są empatyczne, wrażliwe, spontaniczne. Nie cieszą się tak, jak cieszy się Kuba na myśl o Lewandowskim. Nie współpracują ze sobą z powodu chęci niesienia pomocy i wsparcia. Nie kierują się ludzkimi uczuciami: sympatią, życzliwością, przyjaźnią. Nie tworzą kultury po to, żeby wyrazić siebie, pokazać swoją odrębność lub wspólnotę.

Ostatnio The Guardian opublikował artykuł, który napisała sztuczna inteligencja, GPT-3, czyli potężny generator języka. Czym różni się ta opowieść od tych, jakimi my, ludzie, opisujemy świat? Niczym. Maszyny także potrafią opowiadać. Ale nie ma w tych opowieściach zaklętych emocji. Więcej jeszcze, nie są to ich opowieści, to kompilacje tego, co dotychczas zostało opowiedziane.

Dzieci niejednokrotnie potrafią opowiadać bez użycia matrycy. Ich opowieści biorą się z relacji i z doświadczeń. Ich opowieści są przepełnione czuciem i prawdą dopóty, dopóki jako dorośli będziemy głęboko uważni na owo czucie i prawdę. Czyli dopóty, dopóki będziemy dbać o wolność dzieci i wypływającą z tej wolność możliwość stwarzania swojego świata. Dopóty, dopóki nie będziemy twierdzić, że świat już istnieje – nasz świat, do którego przywykliśmy i w którym tak często zapominamy zadawać pytania.

Dzieci są blisko teatru, bo pozwalają na istnienie wielu światów. Tak, nie we wszystkich światach tworzonych przez dzieci, dzieci są dobre. Są światy, które mogą napawać nas przerażeniem.

Janusz Korczak w „Prawie dziecka do szacunku” pisał:

„My, doświadczeni, wiemy, ile wokoło niebezpieczeństw, zasadzek, pułapek, fatalnych przygód i katastrof. (…)

Pragniemy dobra, ułatwić chcemy, dajemy bez reszty całe doświadczenie: sięgnąć tylko – gotowe. Wiemy, co dzieciom szkodzi, pamiętamy, co nam szkodę przyniosło – niech wyminie, oszczędzi, nie zazna.

– Pamiętaj, wiedz, zrozum.

– Przekonasz się, zobaczysz. Ono [dziecko] nie słucha. Jakby rozmyślnie, jakby złośliwie.

Trzeba pilnować, by posłuchało, trzeba pilnować, by wykonało.

Samo jawnie dąży ku złemu, drogę wybiera gorszą, niebezpieczniejszą.”

Teatr często nie mówi wprost. Nie powtarza: pamiętaj, wiedz, zrozum.

Co mówi teatr?

Bywa, że teatr może powiedzieć: popatrz, posłuchaj, poczuj. Teatr umożliwia zbliżenie się do siebie. Teatr, o którym myślę, nie wpada w swoisty narcyzm i nie mówi nam po prostu: zmień się, ja wiem, jak powinieneś żyć lub kim powinieneś być. Popatrz i zmień się. Tego nie powinien robić teatr. Teatr jest zmianoczyńcą tylko wtedy, kiedy tej zmiany nie wymusza, kiedy jej nie sugeruje, kiedy nie mówi: słuchaj, tak powinno być. Zmianoczynienie teatru polega na jego umiejętności stawiania pytań. Tak, jak robią to dzieci. Dzieci zadają nam pytania, rzucają pod nasze nogi kolejne kłody pytań – przeskoczywszy jedną, możemy nie wyminąć kolejnej. Przeskakiwanie, wymijanie nie jest odpowiedzią na pytania dzieci. Jedynie czułość i uważny wgląd w siebie może pomóc nam odnaleźć odpowiedzi – podzielić się wiedzą i niepewnością. Dzieci ułatwiają nam spojrzenie w siebie. Tak, jak teatr.

W jednej z moich ulubionych książek jest napisane:

„Teatr jest najważniejszą rzeczą na świecie, gdyż tam pokazuje się ludziom, jakimi mogliby być, jakimi pragnęliby być, choć nie mają na to odwagi, i jakimi są.”

Autorką słów jest Tove Jansson, tytuł książki, z której pochodzą to „Lato Muminków”.

Gdybyśmy tylko chcieli, zbudowalibyśmy świat na dziecięcej mądrości stawiania pytań, dociekania, tworzenia światów i poszukiwania. Trzymania czasu w objęciach. I wyplatania nowych opowieści, które mogą wskazywać nowe drogi lub nowe możliwości dbania o stare trakty, którymi już nie sposób się poruszać.

Mądrość dzieci opiera się także na uznaniu, że każdy człowiek po prostu jest – jest możliwy, a więc może być widoczny. Nikt jak dzieci tak wspaniałomyślnie nie dostrzega drugiego człowieka lub go nie ignoruje, co przecież również oznacza, że został dostrzeżony. Co więcej, wydaje się, że dzieci nie tylko dostrzegają człowieka i sprawiają, że jest widoczny, ale nierzadko widzą, że ludzie mogą być Inni. Mogą być różni. Mogą nie być tacy jak my.

Dzieci niemal codziennie mierzą się z Innym. Doświadczenie Inności wpisane jest w dziecięcą rzeczywistość – dzięki niemu dziecko nie tyle poznaje świat, co rozpoznaje siebie. Może siebie nazwać, siebie określić, siebie rozwinąć. Doświadczenie Inności jest możliwością.

Teatr ma tę szczególną właściwość, która nie tylko pozwala doświadczyć Inności, ale także ją przeżyć. Osobiście, po swojemu. Wchodząc w role, budując postaci, prowadząc konkretne sytuacje teatralne doświadczamy tego, co odmienne od nas samych, jednocześnie spotykając ową Inność bezpośrednio z tym, kim jesteśmy. To dobry sposób, żeby zrozumieć Innego, dobry sposób, żeby poznawać siebie.

Dobrze byłoby, gdybyśmy w teatrze pozwolili sobie na to doświadczenie. Wymaga ono od nas czasu, skupienia, uważności. I pracy. Pracy nie tylko nad instrumentarium aktora i dynamiką spektaklu, ale – przede wszystkim – pracy nad zrozumieniem, w jaką sytuację wchodzimy, jakiej Inności dotykamy. Na czym może polegać nasze przeobrażenie.

Gdybym mogła prosić o coś pedagożki i pedagogów, którzy prowadzą teatry dla młodych, którzy przewodzą a może przewodniczą młodzieżowym grupom teatralnym, poprosiłabym Was, żebyście potraktowali teatr jak dziecko. Na przekór paternalistycznym nawykom, by perspektywę dziecięcą łączyć z naiwnością czy niedojrzałością. Oraz – niewinnością. Obecność dziecka zawsze pozostawia ślady, może nie być intencjonalna, ale nie może być niewinna.

Zatem pomyślcie o swoim teatrze jak o dziecku, które potrafi zadbać o czas. Tworzy światy i uwidacznia w nich Innych. Przeżywa emocje i rzuca zaklęcia na rzeczywistość. Nie tak łatwo ocenia, jak się przygląda, zadaje pytania.

Gdybym mogła o coś poprosić młodych ludzi, którzy współtworzą, współdzielą teatr, spotykają się w teatrze, poprosiłabym Was, żebyście nigdy nie rezygnowali z teatru. Nie po to, by teatr stał się kiedyś Waszym zawodem. Choć oczywiście nie możemy tego wykluczyć. Ale po to przede wszystkim, byście pamiętali o tym doświadczeniu i byście nieśli je dalej w świat. Doświadczenie teatru może być doświadczeniem autentyczności, prawdy o sobie, zrozumienia Innych. O ile nie przychodzicie tam tylko po to, by odegrać cudzą rolę na scenie.

Teatr może być spotkaniem, jeśli tak go potraktujemy. W świecie, w którym technologie błyskawicznie łączą nas, jednocześnie nie zbliżając do siebie bezpośrednio, w którym coraz częściej mówimy o samotności.

Twórzmy teatr, który pozwala nam spotkać się z Innym. Który pozwala być nam blisko.

Konkurs, do którego stajecie, nie jest i nie powinien być najważniejszy. Nie podważając niczyich ocen, wiemy dobrze o tym, że często są w stanie dotknąć jedynie efektu. Nie obejmują tych wszystkich godzin, dni, które spędziliście razem, tworząc swój teatr. Nie są w stanie wniknąć w Wasze przeżycia i doświadczenia i rozpoznać tego, co wydarzyło się w Waszych głowach i sercach. Nie są w stanie opowiedzieć o tym, z kim i z czego się śmialiście, kiedy i gdzie towarzyszył Wam smutek, co było dla Was ekscytujące, a co trudne, niewygodne, może nawet krzywdzące.

Kiedy tworzymy nasz teatr, spotkanie jest najważniejsze – jego efekt jest świadectwem tego, co nas połączyło. Już teraz gratuluję Wam wszystkim. Tej niepokornej chęci, by zbliżać się do siebie, by zbliżać się do innych. Bliskość to jest to, co powinno być odpowiedzą na pytanie: Czym się zajmujesz? Doświadczam bliskości. W moim, w naszym, w Waszym teatrze. Gratuluję.

*Imiona dzieci zostały zmienione.

STALOWA WOLA, 16 września 2020 r.  

Zobacz także Podobne wpisy

26 września 2023

RELACJE 2023 - galeria zdjęć

VIII edycja RELACJI - GALERIA ZDJĘĆ Stalowa Wola, 14-17 września 2023 ...

25 września 2023

Nagrody RELACJI 2023

Werdykt Jury RELACJI VIII Międzypokoleniowych Spotkań Teatralnych Stalowa Wola 14-17 września 2023  Jury w składzie:Lidia Sadowa, Mikołaj Grabowski,...

26 września 2023

RELACJE 2023 - galeria zdjęć

VIII edycja RELACJI - GALERIA ZDJĘĆ Stalowa Wola, 14-17 września 2023 ...

25 września 2023

Nagrody RELACJI 2023

Werdykt Jury RELACJI VIII Międzypokoleniowych Spotkań Teatralnych Stalowa Wola 14-17 września 2023  Jury w składzie:Lidia Sadowa, Mikołaj Grabowski,...

Circle right arrow
Circle left arrow
Facebook
Ta strona używa cookie i innych technologii. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na ich używanie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.